środa, 17 października 2018

Sieroty partnerskie


„Ja tam jestem tradycjonalistą!”. Jejku, ileż ja razy to zdanie słyszałam. Zawsze z ust pana z obecnego pokolenia pięćdziesiąt plus. Cóż, no to brawo, bardzo racjonalnie. Tradycyjny podział ról jest po niezwykle korzystny. Dla facetów. Wyłącznie. Dlatego zachodzę w głowę, czemu kobiety, choć bez szumnych deklaracji, także wolą status quo utrzymywać. No jasne, że wiertarka jest ciężka, ale to nie jest młot Thora! Unieść się da, nawet przy wierceniu utrzymać w rękach się da. Ale kiedy słyszymy: zostaw kotku, nie zaprzątaj tym swojej ślicznej główki, to jest moja rola – wtedy jakoś od razu tak milej, cieplej koło serca, jakby pierś do talerza z zupą wpadła. No, to ja też muszę wypełnić swoją rolę.

Albo płacenie rachunków. Toż to przecie odpowiedzialność. No i stres, bo zaraz się może okazać, że kołderka przykrótka. Lepiej niech on się martwi. Ma do tego lepszą głowę, ona się zajmie tym, co już zna i jest dla niej prostsze: gotowanie oswojone od lat, największe w nim zagrożenie to to, że coś się przypali albo że nie będzie czego gotować. Ale w tym, żeby było, już jego głowa. Z prawdą o sprzątaniu czy praniu zaś już w ogóle nie ma się co zdradzać. Można to robić do końca życia, bo aż strach pomyśleć o uczeniu się tej całej technicznej i finansowej abrakadabry. On przy tym robi takie mądre miny, że lepiej zaniechać prób wkroczenia, by nie wyjść na durnia.
Jak się temu wszystkiemu lepiej przyjrzeć, można nabrać podejrzeń, że on robi te miny całkiem świadomie. Kto ma większą władzę niż ten, który dowodzi finansami? W tych czasach rzadko bardzo się zdarza, żeby ona nie pracowała. A konto jedno, wspólne. Płacenie rachunków nie jest przyjemne, ale też wcale nietrudne. I nie zabiera aż tak wiele czasu. Cotygodniowe zakupy też nie. A ile napraw trzeba wykonać w domu w ciągu tygodnia? Nawet nie kilka. Bo jak się zaczyna wszystko w domu sypać, to się robi remontik, czyli wszystko na raz, i to rękami wynajętych fachowców. Ostatnio też obserwuję nowy trynd niezaliczania do męskich powinności koszenia trawy. Panowie chętnie delegują to zajęcie, które może być naciągnięte na listę czynności porządkowych. A to zadanie kobiet. Wykonuje się je wprawdzie raz na jakiś czas, ale za to zabiera go sporo i wymaga równomiernego wysiłku. Podobnie jak reszta kobiecych zajęć. Może pranie to też czynność w cyklu tygodniowym, ale sprzątanie i gotowanie trzeba powtarzać codziennie. Pochłania to naprawdę zbyt wiele czasu.
Koniec końców tradycyjne kobiety nie uczą się zagadnień finansowych i technicznych w skali mikro, czyli w obrębie własnego gospodarstwa domowego. Niemiłe to, skomplikowane, no i przecież męskie zadanie - nie będziemy komuś wchodzić w kompetencje. Panowie tradycjonaliści nie uczą się jak cokolwiek ugotować, zadbać o odzież i nie zarosnąć brudem, bo to nudne, żmudne i obrzydliwe.
A wtedy nagle umiera jedno z nich.
I co wtedy? Dramat. Nie tylko z powodu straty bratniej duszy. Widziałam to już kilka razy. „Oj, bo ja nie wiem, gdzie Miecio trzyma nawóz do trawy, plany domu, hasło do konta” etc. „A, jadłem coś tam, na zimno, z lodówki, nie wiem, jak to podgrzać. Po co sprzątać, da się żyć, tak jak jest, trochę się koty nogawek czepiają, ale przecie człowieka nie zabiją”. Pieniędzy też wtedy robi się mniej. Szczególnie jak się już jest na emeryturze. Panu w ogarnięciu podstaw życiowych w końcu pomogą uczynne sąsiadki czy inne znajome singielki. Pani niechętnie, ale zwróci się po radę do dzieci własnych lub znajomych. Oni wszyscy na pewno pomocy udzielą, ale niestety, najczęściej na własnych zasadach.